środa, sierpnia 23, 2006

 
ANGINA

W ostatnią sobotę byliśmy jeszcze jeden dzień na spływie Brdą. Nie musimy pisac , że Niuton był z nami. Pogoda dopisała , ostatni etap spływu był naprawdę super. Wartki nurt , troszkę przeszkód ( w "odpowiednich" dla mnie odległościach) - to jest to co tygryski lubią najbardziej. Pies troszkę się kąpał , troszkę pił wody z jeziora i..... W niedzielę już było widac , że coś z nim nie tak. Snuł się po domu jak cień , spał więcej niż zwykle ( czyli praktycznie cały czas). Przestał jeśc , na spacery chodził bo my go zmuszaliśmy. Tak minęła cała niedziela , jak i poniedziałek. Nawet na małe dziecko (pociecha kuzyna "czecha") niezbyt się radował. We wtorek Agata pojechała z "niutkiem" do naszego ulubionego weterynarza. Diagnoza : ANGINA i ZATRUCIE POKARMOWE. Nasz przyjaciel dostał gorączki : 40,2 st.C. Pierwszy raz dostał zastrzyki... a żeby dobrze zapamiętał ten "pierwszy raz" - dostał ich od razu 5 szt :( Od kroplówki wywinął się tylko tym , że po powrocie do domu zaczął pic.

Nie obyło się bez diety.. specjalne pożywienie - jedna mała puszka na dzień :(
Mamy nadzieję , że szybko będziemy mogli mu podawac normalne jedzenie - zwłaszcza , że za 1 puszkę tej karmy "dietetycznej" moglibyśmy kupic ze 12 piw marki JOHNY :)
Psiak zżera to w ułamkach sekundy a potem stoi i czeka na więcej "papu"
No ale jak się zjada różne świństwa z trawnika itp...

Z dłuższych spacerów niestety "nici" - przez kilka dni tylko wyjścia w "wiadomym" celu :) Z resztą i tak mu się nie chce chodzic , a i pogoda niespecjalnie sprzyja :(

Z dnia na dzień jest coraz lepiej , tak więc mamy nadzieję , że wkrótce NIUTON znowu będzie sobą.

Z pozytywnych wieści:

- pies rośnie w oczach. Od ostatniej wizyty u weterynarza przybrał na wadze o 1,2 kg.
- zżrarł pierwszą kośc - czyli jedną z najmniej ulubionych zabawek. Stało się to na spływie :)
- polubił niebieskie skaczące "kółeczko"
- nieśmiało podchodzi do zielonej jajowatej piłeczki.
- w ciągu najbliższych 8 miesięcy będzie przybierał na wadze o ok. 1kg/na tydzień :)
- jest z nami już 2 tygodnie i 1 dzień ;)
- futerko przybiera odcień złoty

Już jestem taaaki duży...

Jestem chory , więc śpię ....
Ja tylko udaję - nie dotykaj tej kości...







czwartek, sierpnia 17, 2006

 
SPŁYWAMY BRDĄ.


Witamy wszystkich po krótkiej przerwie.
Przez ostatnie kilka dni wiele się u nas działo.
Piesek -moim zdaniem- rośnie , nie jest już taki spokojny , coraz bardziej się do nas przyzwyczaja itp itd.

Najważniejszym wydarzeniem ostatnich dni był spływ ciekawą rzeką , jaką jest : BRDA
NIUTON oczywiście płynął z nami :)
Podróż na miejsce rozpoczęcia spływu minęła całkiem spokojnie.
Pies spał większośc trasy i tylko "nieliczne" koleiny na polskich drogach bardzo mu przeszkadzały , bo się budził :)
Mój nastrój nie był zbyt dobry , ponieważ im bliżej celu , tym bardziej padało :(
Agata też się złościła z powodu mojego.... "marudzenia"
Po ok 3 godzinach jazdy byliśmy na miejscu , czyli we wsi NOWA BRDA.
Razem z nami przyjechały kajaki , w których mieliśmy spędzic 4 dni naszego życia.

Szybki posiłek , "kawa z rana jak śmietana" , pakowanie rzeczy , przygotowanie posłania dla psa w kajaku i..... POPŁYNĘLI.

Pies szybko odnalazł się w nowej sytuacji- położył się i.... zasnął.
Spał i spał , a my machaliśmy wiosłami ile sił w rękach.
Początkowo było dośc spokojnie- rzeka leniwie płynęła , by już po chwili uraczyc nas pierwszą niespodzianką : wielkie przewrócone drzewo.
Nie było innego wyjścia , jak tylko położyc sie w kajaku ( najpierw Agata a potem ja) i odpychając się rękoma pomału przepłynąc pod zwaliskiem.

Jakies 100 m dalej poczułem swędzenie na obu nogach.
Spojrzałem i zobaczyłem krew. Z przejęcia podczas pierwszego "nurkowania"w kajaku troszkę się pohaczyłem.
Nie martwcie się jednak- będę żył.

Deszcz przestał padac , pojawiło się słońce.
Nastroje były coraz lepsze.
Przyszedł czas na pierwszą przerwę.
Udało nam się "zaparkowac" przy jakies polanie.
Przy brzegu rzeki były to raczej torfowiska , gdyż przy mocniejszych krokach było słychac i czuc jak cała ziemia drży.

Klimat na polanie był zaiste rejsowy... " koń , krowa , droga na Ostrołękę..."
Niuton pierwszy raz w życiu widział konie i.. tradycyjnie już "olał sprawę"
Najadł się , pobiegał , zrobił "co trzeba" ( my także) i dalej w drogę.

Płyniemy , płyniemy.
Pies został kapitanem kajaku i dumnie siedząc na przodzie (z Agatą) pokazywał gdzie musimy uważac na przeszkody itp.
"Kapitanowanie" szybko mu się znudziło i....... Z A S N Ą Ł znowu.

Brda przez jakiś czas stała się rzeką o wartkim nurcie : jesteśmy w rezerwacie "PRZYTOŃ"

Ten liczący 2,5 kilometra przełom jest najtrudniejszym a zarazem najpiękniejszym i najciekawszym odcinkiem rzeki pokonywanym tego dnia.
Jego przepłynięcie daje nam, mimo oczywistych trudów, mnóstwo przyjemności i satysfakcji. Mimo silnego "machania" wiosłami nie udało nam się na jednej przeszkodzie. Postawiło nas bokiem przy drzewie , a silny nurt zdecydowanie nie ułatwiał nam w odwróceniu "łajby"
Dzięki zgranej ekipie -czyli mojej żony , psa i mnie kajaczek się nie przewrócił i mogliśmy kontynuowac zabawę.

Jeszcze tylko parę mostów , zakrętów , kilometrów wiosłowania , jedno jeziorko ... i pole namiotowe gdzie nocujemy. Przy brzegu siedzi wędkarz i ... z "ryjem" na nas ( biedny Michał) - "nie widzicie spławika , ku....a" itp itd.Kultury nigdy za wiele - prawda? :)
To był dopiero wstęp do tego co nas czekało.
Rozbiliśmy namioty, zjedliśmy troszkę , umyliśmy się nawet :))
Otworzyliśmy sobie browarka - jednym słowem SIELANKA.
Potem do naszych namiotowych sąsiadów zjechali jacyś ludzie i zaczęła się imprezka przy brzegu.
My już siedzimy w namiotach , zasypiamy.
Imprezowicze zaczynają śpiewac , a raczej wykrzykiwac, różne ludowe przyśpiewki.Nie obyło się bez " HEJ SOKOŁY , MAJTECZKI W KROPECZKI" i innych chiciorów :)
To było jeszcze "ok" , ale zabawa w stylu " co masz pod spódnicą , co masz pod spodniami" była już ostrym przegięciem. Tak dużym , że nie chce mi się opisywac ;) Może kiedys Wam opowiemy? :)

Poniżej parę zdjęc z pierwszego pola namiotowego.

Niuton może spac zawsze i wszędzie....

.. uwielbia zarówno przed namiotem , jak i w środku :)




Kolejny dzień był najbardziej drastyczny dla całej załogi.
Spływ w 99% przez jeziora - przy nieustającej ulewie.
Pocieszające było to , że było ciepło i nie było wiatru.
Nie będę się rozpisywał na temat tego etapu - generalnie jeziora są nudne ( wyjątek: j.Charzykowskie we wtorek)

Dzięki szybkiej reakcji głównego "kierownika" imprezy - mojego teścia noc w mieście PRZECHLEWO była bardzo sympatyczna. SPALIŚMY w DOMKU!!
Muszę przyznac , że chatka była bardzo ładna , "obliczona" na 9 osób , nad super czystym jeziorem!!
W środku mieliśmy kominek , więc 90% ubrań wysuszyliśmy.
Ciepły prysznic , kiełbaska z grilla , zimne piwko , itp od razu poprawiły nam nastroje :))




Poniedziałek przywitał nas SŁOŃCEM na niebie!
Czyli : teraz może byc już tylko lepiej.
Płynęło się raczej spokojnie - tempem rekreacyjnym.
Mieliśmy do pokonania tylko ok. 13 km i to rzeką!! NIe było jezior :)
Niuton albo spał , albo jadł , ewentualnie "kapitanował" momentami ;)
Rzeka była spokojna , widoki były ciekawe - nie licząc tutaj trzcin , które stanowiły 80% widoków tego dnia :))

Nocowaliśmy w SĄPOLNIE.
Pole namiotowe było bardzo ładne - położone pomiędzy stawami hodowlanymi , tuż przy Brdzie. Właściciel podzielił pole na 2 części : pierwsza częśc ze stawami , a druga z placykiem przy samej rzece. My spaliśmy przy stawach.
Najwspanialsza była toaleta typu "drewniany toi-toi" :))

Gustowne drzwi , prawda?


Jak wszedłem za potrzebą to... cudem opuściłem to cudowne miejsce.
Zobaczyłem wieeeeeeeeeeeeeelką qpę ;) Sięgała prawie do drewnianej dechy :)
Poza tym "wynalazkiem" miejsce noclegu było naprawdę super!!

Było miejsce na rozwieszenie ubrań

Widoczki były całkiem ładne :)
Niutonowi było - jak zwykle- wszystko obojętne :)

Ognisko to ciekawa sprawa :)

Następnego dnia rano naszego psa pogryzł inny pies.... WILCZUR ( opss.. Owczarek Niemiecki) No , ale jeśli tak wielkiego psa przywiązuje się do -uwaga uwaga- NAMIOTU , to nie wiem czy właściciel nie był głupszy od zwierzaka?? :) Rana nie była na szczęście duża ni groźna a Niuton dzięki opatrunkowi stał się bardziej męski. Moja uwaga do właścicieli psów : pamiętajcie - to jest TYLKO ZWIERZĘ!! Nie można miec pewności , że nic mu nie "strzeli do łba".
Kaganiec nie jest może ozdobą psa , ale pozwala uniknąc niepotrzebych "atrakcji". Gdyby tamten wilczur miał takie "cudo" Niuton nie najadłby się strachu!

Niejako przy okazji tego zdarzenia ranna została Agata.
Biorąc wystraszonego Niutona na ręce w momencie zaatakowania przez wilczura , nasza psina ugryzła moją żonę w okolice ucha!
Ponieważ szczeniaczek ma drobne , ale ostre kiełki nie obyło się bez krwi.
Szybka reakcja ekipy ze spływu i już rana opatrzona

Pierwsza rana


Nasz ostatni dzień spływu zapowiadał się spokojnie.
Tempo mieliśmy dobre , troszkę rzeki , i .... jeziora.
Już na pierwszym z nich ( j. Charzykowskie) była fala....
Nie nazwałbym jej "falunią"

To była fala przez duże "F" :)

Jeszcze nigdy nie miałem takiego "stresa" w kajaku :((
Kołysało na boki , niczym na morzu.... bleeee.
Jezioro jest całkiem duże , na plecach "kamizelka asekuracyjna" ( , która nie chroni przed utopieniem - serio).
Jak śpiewa Kazik " ... widoki na przyszłośc są raczej nieciekawe...."
Po ostrym machaniu wiosełkami udało nam się dobic do pola namiotowego we wsi MAŁE SWORNEGACIE.
Na tym polu skończylismy trasę dnia , czyli jakies 8 km za wcześnie.
Nikt nie chciał ryzykowac - przed nami były jeszcze 2 jeziora!!

Potem tylko musieliśmy odzyskac auto ze SWORNEGACI , dojazd do Małych.
PIZZA W SWORNE była znowu tak samo dobra jak podczas pierwszego pobytu w tej wsi :)

Przyszedł czas na rozbijanie namiotów.
Nasza trójka musiała wrócic do domu - reszta została!
Płynęliśmy w składzie: tata "Włodzik" , Agata , Magda , Emilka , Tomek , Michał , ja i oczywiście NIUTON :).

Więcej zdjęc ze spływu wkleję po powrocie Michała.
































czwartek, sierpnia 10, 2006

 
DZIEŃ PEŁEN WRAŻEŃ

Zaczęło się od - tradycyjnego już- spaceru z samego rana.
Znowu Niuton został zaatakowany przez chmarę osiedlowych dzieci , a Agatę zasypano pytaniami : A GRYZIE ? A JAKA TO RASA ? A JAK SIĘ WABI?

Prawda , że urocze? :)

W sumie , to wszystkie psy , które znam to gryzą - o ile mają jeszcze zęby.
Przyznam się Wam do czegoś - ja też gryzę. ;)

Po południu z nieocenionym wsparciem Ali, wybraliśmy się do weterynarza
Jakież było moje zdziwienie , gdy miły lekarz przywitał się z naszym psiakiem w bardzo osobliwy sposób. Nieczęsto spotyka się przecież weterynarzy , którzy liżą psa po pysku i drapią po nosku :) Niuton nie pozostał obojętny na te pieszczoty i szybko odwzajemnił "uczucie" . Pierwsze lody zostały przełamane.
Nasze zdziwienie rosło z minuty na minutę- weterynarz wtulając swoją głowę w łeb psa "wystękał" :"Mamy robale -haha - ale im nie powiemy dobra"?
Zaraz też dostał tabletę na "robale" , którą to w domu moja kochana żona "przemyciła" psu w wędlinie.
Nie będę Was tutaj zanudzał całą historią "u weterynarza"

Dla nas najważniejszymi informacjami było to , że NIUTON na 100% jest ZDROWYM GOLDENEM , że może jechac z nami na spływ , i że nie trzeba go karmic dietą BARF

Po takim "stresie" Niuton przywitał się ze swoim "bratem" , czyli kuchenkowym"odbiciem. ( ciężko jest uchwycic moment powitania na zdjęciu)

Kuchenka - zwana od 2 dni : BRACISZEK



No dobra.. nie będziemy Was trzymali dłużej w niepewności. Ulubioną zabawką Niutona jest....

......... stopa (od) Ali i Andrzeja



Przyznaję , że pisk wydobywający się z owej stopki niekoniecznie mi pasuje :) Gdybym to ja był psem , to bym to... zżarł szybko -byleby już nie piszczała. Z drugiej strony zabawka różni się od prawdziwej stopy tylko tym , że piszczy ( no i jakby inny materiał) Może dzięki tej różnicy nasze prawdzwe nogi jakoś przetrwają :)

Zapewne chwilowo w zapomnienie poszły te oto piękne zabawki....

.
.. zamiast gnota woli kije, a "bejsbolista" z niego taki jak i ze mnie :)



Wieczorem w domu była mała zadyma- musieliśmy rozstawic namiot , by sprawdzic czy jest kompletny i czy materace się do niego zmieszczą.
Nawet w największym pokoju nie było to łatwe zadanie.

Właśnie uświadomiłem sobie , że :

Rozbijanie namiotu w domu = mysz w c...e!!

Niuton był głównym "rozbijającym"

Niestety szybko się męczył.



Po chwili wraz z panią siedział w namiocie.





Po takich wrażeniach każdemu chce się spac.





DOBRANOC WSZYSTKIM

























 
Moi przystojniacy....




Prawda , że cudowni?? :)






środa, sierpnia 09, 2006

 
NO I MIJA DRUGI DZIEŃ...

Niuton pokazuje rogi , ale na razie takie maciupeńkie, no i zaczyna znaczyc teren ale tylko troszeczke. Cóż trzeba wycwiczyc zwieracze :) Spacer co 2 godziny nie wystarcza. Podejrzewam, że wczoraj postanowił byc najgrzeczniejszym pieskiem swiata żebyśmy się nie rozmyślili.. . co i tak nie wchodzi w grę.

A teraz zgadujcie, którą za bawkę sobie przypodobał najbardziej...
Niestety nie kij, bo po nocnym rzyganku stwierdziliśmy, że pewnie nażarł się conieco drewienka
Konkurs trwa a nagrodą są....uwaga uwaga ... cztery rundy wokół osiedla z niutonem.
Może byc? :)

TO na tyle dzisiaj a jutro obiecuję zdjęcie moich dwóch przystojniaczków...
Pozdrawiam wszystkich : AGATA

 

PIERWSZE ZDJĘCIA!


Zgodnie z obietnicą wrzucamy parę fotek NIUTONA

1. Coś bym chyba zbroił....



2. Wielka Radośc.


3. No i gdzie się pakujesz z tym aparatem...?


4. Najbezpieczniej jest w kącie- w sypialni między kanapą a ścianą.






wtorek, sierpnia 08, 2006

 
NO I STAŁO SIĘ!!

KUPILIŚMY PSA
Z tej okazji ( ku wielkiej radości ALI- snuji) postanowiliśmy założyc BLOGA.

Pies - po długich i burzliwych dyskusjach wabi się NIUTON.
Za wszelkie pomysły w nadaniu imienia wszystkim wielkie dzięki.

Nie będzie to ani Portos , Dżin , Ptyś , Draco , Denat ani Śpioch itp.
Imię wymyślił Andrzej

Stopniowo będziemy wpisywali więcej informacji , pojawią się fotki.
W tej chwili czas trzeba poświęcic pieskowi :)
Jeśli chcesz poczytac o rasie - kliknij TU






This page is powered by Blogger. Isn't yours?